Jesień na dobre rozgościła się w naszych domach. Wyjęliśmy już z szaf puszyste koce w najpiękniejszych kolorach tej pory roku. Czerwone i pomarańczowe kubki z motywem liści towarzyszą nam każdego dnia. Również zupa dyniowa i potrawy z grzybów stały się naszymi codziennymi towarzyszami. Niestety wraz z jesienną aurą do Polski dotarł też chłód, zmuszający nas do rozpoczęcia sezonu grzewczego. Chociaż ogrzewanie stóp i rąk na kaloryferze po powrocie z leśnego spaceru jest bardzo przyjemne, to wysuszone powietrze może niekorzystnie wpływać na kondycję naszej skóry.
Zimno, buro i ponuro. Tak bywa na zewnątrz w sezonie grzewczym. Chcąc pozbyć się nieznośnego uczucia wyziębionych stóp i dłoni, przesadzamy z mocą kaloryferów i doprowadzamy do sytuacji, w której temperatura w mieszkaniu jest zbyt wysoka. Często mówi się o tym, że jej optymalny przedział to mniej więcej 16-20 stopni. Eksperci radzą, byśmy szczególnie wystrzegali się przegrzewania sypialni, ponieważ nadmierne ciepło może znacząco obniżać jakość naszego snu. Nagrzane do granic możliwości pomieszczenia nie są środowiskiem przyjaznym dla naszej skóry. Skutkiem takiego stałego utrzymywania w mieszkaniu zbyt wysokiej temperatury jest przede wszystkim przesuszenie powietrza, które od razu daje nam o sobie znać, wywołując nieprzyjemne uczucie ściągnięcia skóry. Zniwelować skutki takiego przegrzewania domu możemy, stosując szeroką gamę dostępnych na rynku nawilżaczy powietrza (klasycznych ceramicznych, które wieszamy na kaloryferze lub tych bardziej nowoczesnych, np. ultradźwiękowych) oraz nebulizatorów. Oczywiście pośrednio przyczynią się one także do poprawy kondycji naszej skóry, ale w celu pozbycia się typowo jesiennych problemów z cerą musimy zadziałać także w inny, kosmetyczny i bardzo „olejkowy” sposób.
Która z nas ich nie zna? Często pojawiają się wokół paznokci, jeśli produkty, których używamy do zrobienia idealnego manicure’u, zawierają zbyt wiele silnie działających substancji w swoim składzie i nie są zbyt dobrej jakości. Niestety problem suchych skórek może dotyczyć także naszej cery. Jest on silnie związany z jesienno-zimową aurą i sezonem grzewczym. Ukrywanie takich skórek pod podkładem to długie, żmudne i niekoniecznie efektywne próby uniknięcia efektu maski. Aby móc znów cieszyć się nawilżoną i jędrną cerą, na której kosmetyki kolorowe będą się świetnie prezentowały, nie możemy zapominać o głębokich rytuałach pielęgnacyjnych. Jednym z niezastąpionych sposobów na pozbycie się suchych skórek jest stosowanie na noc kremu o bogatym składzie. Można oczywiście wybrać jeden z dostępnych na rynku gotowych preparatów nawilżających, ale jeszcze lepsze efekty osiągniemy, mieszając z kremem bazowym specjalnie wybrany olejek do twarzy. W jesienną aurę idealnie wpasowuje się przede wszystkim olej rokitnikowy oraz z zielonej kawy, który wykazuje silne działanie przeciwstarzeniowe i efektywnie zapobiega utracie nawilżenia. Taką olejkowo-kremową mieszankę warto nałożyć na twarz wieczorem, pozwalając grubszej warstwie kosmetyków zdziałać cuda podczas nocy i ucieszyć nas jędrną cerą o poranku!
Suchość cery prawie zawsze pojawia się w towarzystwie jej nieprzyjemnego ściągnięcia. Walka o nawilżenie staje się zatem nie tylko próbą przywrócenia jej estetycznego wyglądu, na którym makijaż będzie wyglądał nieskazitelnie, ale także wewnętrzną potrzebą pozbycia się nieprzyjemnego uczucia, związanego z przesuszeniem. Ściągnięta skóra to zmora wszystkich wielbicieli długich jesiennych spacerów po lesie, ale rzadko zwracamy uwagę na to, że siedzenie przy gorącym kominku wcale nie działa na ten stan kojąco! Kosmetycznym kołem ratunkowym w takiej sytuacji może być olejek do twarzy z ekstraktem z czarnego bzu, który odżywia i zmiękcza naskórek, zapewniając skórze promienny wygląd o każdej porze roku. Taki cudowny składnik, który chroni nas także przed działaniem wolnych rodników, możemy nałożyć na cerę, nawilżoną wcześniej ulubionym hydrolatem.
Chociaż wszyscy bezwarunkowo kochamy odcienie czerwieni i brązu na październikowych i listopadowych liściach, podobne do nich pod względem barwy zaczerwienienia na skórze zdecydowanie nie należą do naszych jesiennych ulubieńców… Aby pozbyć się tych nieprzyjemnych skutków działania na cerę naprzemiennie bardzo niskich temperatur na zewnątrz i zbyt wysokich we wnętrzach, najlepiej zaopatrzyć się w olejek do twarzy, który będzie działał nie tylko nawilżająco, ale także kojąco. Najlepszym kandydatem do pielęgnacji skóry zaczerwienionej będzie olej rokitnikowy, który dzięki wysokiej zawartości nienasyconych kwasów tłuszczowych idealnie sprawdza się w przypadku problematycznej skóry naczynkowej. Jest on w stanie zauważalnie poprawić koloryt naszej skóry i dodatkowo ma działanie przeciwstarzeniowe! Możemy stosować go na skórę bezpośrednio, wmasowując kilka kropel tego specyfiku lub potraktować go jako działający cuda dodatek do kremu bazowego.
Każda z nas jest inna i nie możemy zakładać, że sezon grzewczy przesusza każdą skórę w równym stopniu. Wiele posiadaczek cery tłustej mierzy się w tym okresie z zupełnie innym problemem. Błyszczenie cery to nic innego jak widoczny efekt nadmiernego produkowania przez gruczoły łojowe sebum, tworzącego na skórze lśniącą, ale akurat w tym przypadku niekoniecznie pożądaną warstwę. Od dawna wiadomo, że niechęć do stosowania oleistych konsystencji w pielęgnacji skóry silnie przetłuszczającej się wcale nie jest uzasadniona. Wspomniany wyżej błyszczący problem najlepiej zwalczy właśnie odpowiednio dobrany olejek do twarzy. Naszym faworytem w tej kategorii jest zdecydowanie ten pietruszkowy. Oprócz tego, że korzystnie wpływa na „świecącą się” skórę, regulując wydzielanie się sebum, to jeszcze rozjaśnia przebarwienia i redukuje niedoskonałości. Czego chcieć więcej?